niedziela, 15 maja 2011

Sceny jak z filmu

Chyba każdemu przydarzyło się chociaż raz w życiu być taką „gwiazdą własnego życia”, kiedy idąc sobie przez codzienność spotyka nas fabuła filmu klasy B.
Lepsze i gorsze, z tym, że częściej gorsze, przypadki moje, nasze, podsłuchane i zasłyszane, wymyślone, wymarzone

W rolach głównych:
Ona - piękna, w rozproszonym świetle nieskazitelnie czystej łazienki, też cała czysta prosto spod prysznica
Ona– naga
On - jest przypadkowym facetem (nie warto mówić o nim za wiele) i przypadkowo też mieszkają w jednym mieszkaniu
Przypadek-  złośliwy, ma naprawdę perfidne wyczucie czasu
I teraz właściwa akcja:
Klucz w drzwiach łazienki nie został przekręcony, ręcznik leży gdzieś tam, Ona zapatrzona w lustro i nagle wchodzi przypadkowy facet.
Ona - aaaaa! On –<nikt nie pamięta z nadmiaru wrażeń>
Kończąc scenę, wyobraźcie sobie siebie na Jej miejscu

Ona umawia się ze swoim ukochanym w centrum wielkiego miasta, zaraz po swoich zajęciach. Ale na lekcji jej kolega zaprasza ją na kawę. Koniec końców zajęcia kończą się dużo dużo wcześniej, więc ona myśli, że spokojnie zdąży (logistyka nie?) Kiedy oni czekają na kawę, do restauracji wchodzi jej ukochany (nie pytajcie skąd wiedział, w filmach też tego nie mówią). Konsternacja.


Zmiana kategorii, teraz będzie z filmu sensacyjno – strasznego

Wychodząc z tramwaju 24 x dnia o godzinie x, na Basztowej LOT, jeden krok, drugi krok, trzeci krok, podnoszę wzrok, na chodniku leży człowiek z nożem w klatce piersiowej, a wokół tyle tyle krwi. A ktoś krzyczy „to twoja wina”, a ta druga osoba tylko „nie, nie… nie”

Abstrakcja XIX wieku (Sny przedwieczne)
30 stycznia 2010r.
Ja i D. (buzia moja Stokrotko) zostałyśmy skazane.
Przewinienie – zjedzenia ciasteczek.
Wyrok – śmierć.
Był tylko jeden sposób żeby uciec – zgłoszenie się do pracy w miasteczku.
Teraz tło: ciemna noc, ciepłe światło gazowych latarni, kamienice, brukowane ulice po których chodzą strażnicy z psami, kilka drzew i wszystko błyszczące od mżawki.
Po zgłoszeniu się do pana rozdzielającego prace, zostałyśmy zatrudnione na najwyższym piętrze pewnej zimnej kamienicy, wyłożonej czerwonymi dywanami. Po wejściu do pokoju zobaczyłyśmy 2 wielkie wazy, obok stało dziwne, przypominające mikser, urządzenie. Ładna blondynka tłumaczyła nam, że naszym zadaniem będzie mieszanie płynu w wazach.
Wazy były pełne krwi zwierząt.
Bo to był zakład mięsny.
W czasie trwania całej tej sceny, wszystkie moje myśli skupiały się tylko wokół tego czy okno jest na tyle wysoko, że będzie można przez nie uciec.
Interesującym drobiazgiem jest też to, że ta kobieta przyniosła nam… ciasteczka.
Ani ja, ani D. (:*) nie wiemy czy zdołałyśmy uciec (myślałam, że może D. przyśni się ciąg dalszy, bo skoro potrafi tak robić z Planetą, to co dopiero przy takim zagrożeniu życia).

2 komentarze:

  1. kruche ciasteczka, - ich nie oddamy nawet za wyrok śmierci:P
    // D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stanowczo uważam, iż częstotliwośc pisania i umieszczania tu tak różnorodnych tekstów powinna się zwiększyc, ze względu na ich przedziwną moc, nie pozwalającą oderwac oczu od tych kilku zdań zanim nie skończy się ich czytac.
    Prośbę kieruję do tych trzech Pań, i do siebie.

    u.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...