wtorek, 20 grudnia 2011

śnieg

Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań
co za radość gdy saniami tak można jechać w dal
gdy pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań
a przed nami i za nami wiruje tyle gwiazd.


spadł śnieg:) uwielbiam go. może jednak święta będą magiczne? zaczynam je czuć. niedługo "spotkanie rodzinne". Nareszcie wszyscy razem posiedzimy, poplotkujemy i wzniesiemy zdrowie za tych którzy nie mogą z Nami siedzieć oraz za tych którzy śmieją się z nas z góry.


kurcze noo.. Wesołych Świąt ! Nowy rok będzie lepszy niż poprzedni:) zobaczycie:)
E. pozdrów ode mnie Francję:) kiedyś na pewno ją odwiedzę heh:)

poniedziałek, 19 grudnia 2011

po raz czwarty

Dla tych, w potrzebie
Dla tych, którzy wciąż się spieszą
Dla tych co próbują spowolnić swoje myśli byle czym
Dla tych, co się budzą
Ze ślepym bólem głowy
I tych, którzy muszą ciągle być
Którzy będą siedzieć i czekać
Żeby niedziela stała się w końcu poniedziałkiem
Dla tych którzy marniejąPod presją
Żadnych łez nad rozlanym mlekiem

niedziela

Nic nie rób dzisiaj
Daj sobie chwilę odpoczynku
Pozwól zbiec twojej wyobraźni

http://www.youtube.com/watch?v=F_ThqEhSFSQ stąd jest tekst ;)

a tu, od rana do wieczora, tak-jak-chcę :)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Niedziela

Dzisiaj poniedziałek, czyli logicznie.. wczoraj była niedziela. Wy opisałyście inną niż ja, ponieważ nie mam zamiaru pisać o takiej w której nie wydarzyło się nic oprócz kolejnej podróży do Rz.

A więc.. moja wczorajsza niedziela.. od początku. Wstałam, umyłam zęby i doprowadziłam się do porządku. Następnie wybrałam się na ponad godzinne dotlenienie poza dom, gdzie wraz z moim dobrym kolegą K puszczaliśmy piękne lampiony serca do nieba. Na początku nie chciały pofrunąć, ale potem jak pomyśleliśmy sobie prawdziwe życzenia.. nareszcie uniosły się wiele kilometrów nad ziemią. Po powrocie do domu umyłam się i wyszykowałam. Po raz setny oglądnęłam album podróżnika zastanawiając się czy czasem nie wprowadzić jakiś poprawek.. napisałam jedno zdanie, zamknęłam, spakowałam i powiedziałam koniec. Potem liczyła się tylko reakcja. Po kilku godzinach przyjechał po mnie mój najcudowniejszy mężczyzna. Pojechaliśmy tam gdzie zawsze czyli do jego domu. B dała prezent J. Bardzo się ucieszył :) miałam nadzieję, że mój D tak samo zareaguje. On poszedł wziąć prysznic, a ja poszłam poczekać na niego z H i jego mamą. Wyszedł z wanny. Wrócił z prezentem. Usiadł, otworzył i zaczął oglądać. Chwilę to trwało, ale widziałam w oczach radość. Tylko to się liczyło :) Potem oglądnęły inne osoby i też pochwaliły :) Myślę, że było warto.

Potem nie wytrzymując oczekiwania na innych zaczęliśmy jeść. Była sałatka, pyszne ciasto.. Gdy przyszła reszta gości były zdmuchnięte świeczki z których pisało J D. Rozmowy, oglądanie starych filmów ( Uluś od dziecka byłaś oczytana) oraz lampka wina dla smaku.

Po wszystkich emocjach czas do domu. I jak zwykle pożegnanie i mała depresja. Chociaż tym razem była jakaś taka większa niż zwykle.

Tak to była moja niedziela. A dzisiaj poniedziałek. I wszystko wróciło do dziwnej normy.

ps. Duży kubek Nescafe od D oraz pyszna herbata karmelowa od E :* uwielbiam.

niedziela, 27 listopada 2011

Niedziela widziana moimi oczami

Za namową J w komentarzu pod ostatnią notką postanowiłam w końcu coś napisać.W ramach panującej akcji '4 pory roku' wybrałam temat niedzieli. Niedziela zaczęła się dla mnie leniwie, jako że to ostatni z dwóch dni w tygodniu, w którym nie muszę wstawać po 6. Po tym jak udało mi się jakoś w końcu zebrać pojechałam z mamą do pewnego sklepu, na pierwsze teoretycznie świąteczne zakupy. Gdy wyszłyśmy ze sklepu nie mogłyśmy się zdecydować, którą drogą dojdziemy szybciej do domu (tym razem wybrałyśmy spacer, nie autobus) ja poszłam jedną, mama drugą ścieżką. Tak na marginesie - zawsze miałam ochotę sprawdzić która droga jest krótsza. Okazało się oczywiście, że moja. Wracając samotnie do domu stwierdziłam, że wokół panuje niepokojąca cisza - jak poranek po Sylwestrze w Stalowej. Praktycznie żadnej żywej duszy. Myślę, że dla większości pewnie to był taki mały sylwester, w końcu każdy weekend to powód do świętowania. Wieczorem wybrałyśmy się na ulice Clamart. Spacerowałyśmy między  oświetlonymi straganikami, słuchając świątecznych piosenek,oglądając  lampki i czując atmosferę świąt - tutaj to wszystko zaczyna się jakoś wcześniej. Mijałyśmy dzieci z watą cukrową i balonami wypełnionymi helem oraz ich usmiechniętych rodziców.
A teraz popijam gorące kakao z piankami marshmallow próbując to wszystko zobrazować, chociaż wiem, że mojego talentu pisarskiego nie da się porównać z opisem niedzieli U.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Niedziela widziana moimi oczami.

W niedzielę wraz z J. spacerowałyśmy po oświetlonym przez słońce starym mieście w Krakowie. Konieczna mi była poranna kawa, gdyż snu brakuje mi w ostatnim czasie. Przemierzając rozpościerające się pod dachem nieba konary rynku dotarłyśmy w miejsce, które niegdyś było postrachem niejednego mieszkańca Krakowa. Dziś całkiem bezpiecznie czując się z mocno przytwierdzonym do skały, regularnie ziejącym smokiem. Stałyśmy u stóp wzgórza Wawel. Przed przekroczeniem bramy odebrałyśmy bilety, aby móc podziwiać królewskie komnaty. Pierwszym punktem w naszej wyprawie do czasów gdy państwem naszym władali królowie było zagubienie. Chwilę później jednak obejrzałyśmy wystawę o rodzie Sapiechów. Następnie udałyśmy się do komnat reprezentacyjnych po których dawniej dumnie kroczyli królowe i piękne damy tamtych czasów. Mimo, iż brakowało mi tam malującego słowami przeszłość przewodnika, starałam się z otwartymi oczami zamykać je i wyobrażać sobie tamte czasy odległe o lat setki. Wawel zaginiony to ostatnia wystawa, na którą tego dnia otrzymałyśmy pozwolenie wstępu wolnego. Po upewnieniu się, że smok wciąż stoi u wejścia do swej jamy nasze kroki skierowałyśmy tam gdzie jak głosi legenda jeden brat zabił drugiego, by jego wieża była dostojniejsza. Legendę tą opowiadałam Hani, jednak nóż wiszący na łańcuchu nie został przez nas odnaleziony. Gdy tym razem wyjaśniałam J. różnice pomiędzy wysokością wież w Kościele Mariackim jedna z kobiet, tak jak my stojących w kolejce do Muzeum w Sukiennicach jednym ruchem palca wskazała nam ów nóż owiany tajemnicą. Kraków ukazał mi się jeszcze dokładniej. Kolejka okazała się o wiele mniej uciążliwa niż mogło nam się wydawać. Muzeum w Sukiennicach zachwyciło mnie sztuką i jej ekspozycją. Sale, którym nadano imiona wybitnych postaci zapraszały do środka swą dostojną, jednobarwną prostotą, na której tle dzieła sztuki ukazywały się w całym swym uroku. Zachwycała wielkość, ujęcie, barwy, dokładność, zdumienie, przerażenie i wiele innych uczuć i emocji budzących się w człowieku zwiedzającym. Widziałam chłopca, który od kilku lat stoi oprawiony w drewnianą ramkę, na komodzie w pokoju mojej siostry. Czułam się zaszczycona poznając go po latach. Postanowiłyśmy z J. zapamiętać jeden z obrazów zachowując jego piękno dla swej duszy i nazwisko artysty ku jego pamięci. Oto mój. Tam powyżej. Namalowany został w roku 1888 przez J. Chełmońskiego. Na tym niebie i odbiciu jest wiele gwiazd dających na oryginale efekt, którego nie potrafię nazwać.

Tekst zaczerpnięty z http://ula-s.blogspot.com/

wtorek, 8 listopada 2011

pokój życzeń

Będzie o miejscu.

Leżą tam, za meblami moje karty. W szafie biała koszulka z Housa, czarna bluza i bluzeczka z różanym sercem. Na półce laminowana mapa Bieszczad. Jest milion wsuwek, gumek do włosów w każdym kolorze i wzorze. Są tam moje kolczyki z czarnymi kwiatkami, które dostałam na 18nastkę. W powietrzu jest pewność, że… i wizja przyszłości o… Są zdjęcia z biwaku zimą 2010. Jest tyle czasu.

To miejsce, do którego powstania ciągle się przyczyniamy, szukamy go czasem, ale jeśli uda się je odnaleźć, cóż, wtedy jesteśmy zgubieni.

To miejsce, gdzie są wszystkie zgubione rzeczy, czas który zniknął i stracone sprawy.

Myślę o nim ostatnio czasem.  Nie wiem gdzie się podziała zielona wersja plakatu ‘w górach jest wszystko co kocham’ : )

środa, 21 września 2011

Siódmy cud świata


 Mimo, że było to już tak dawno, to nadal tli się w nas wspomnienie tamtych dni. 

     Zieleń lasów tworzy ramę obrazu namalowanego w pamięci. Błękit nieba stanowi tło w ciągu dnia. Wieczorami róż, czerwień i pomarańcz niczym akwarele delikatnie rozmyte wilgocią tej krainy. Dolną cześć obrazu zalewa swą głębią granat jezior. Silny wiatr wydyma biel żagli znajdujących się w centrum. Na żaglówce siedem wielobarwnych postaci. Ahoj!



 To oczywiście poetycko "wakacje na Mazurach" według Uli :)
A teraz coś ode mnie.. Słońce, wiatr, miłość i "rum" bez którego nie mogłoby się obejść na żadnym "statku". Tak spędziliśmy wakacje w rodzinnym gronie + obcy (Tomasz i ja - Gosia).




Siedzę tak teraz i zastanawiam się co napisać? Jak mam opisać to jak wspaniale tam było? Magicznie? Wesoło? Przecież tego jak tam jest nie da się opisać. Chciałabym wam to jakoś ukazać - ale wybaczcie, nie potrafię. Mogę jedynie napisać, że nie zamieniłabym tych kilku chwil z tymi ludźmi na żadne inne. Rejs był dosyć długi, trudny, ale mimo to zwarta załoga zawsze z uśmiechem na twarzy sobie radziła. Nawet podczas sztormu w którym sam Bóg słyszał obawy tłoczące się w naszych głowach. Wszystko skończyło się dobrze, a my ciągle chcemy więcej. Na pewno tam wrócimy jeszcze nie raz. Kto wie może następnym razem będzie nas więcej?
Z żeglarskim pozdrowieniem : Ahoj!


wtorek, 5 lipca 2011

Podróże tam i z powrotem

Ta wyprawa była już udana, zanim się tak naprawdę rozpoczęła, zanim ktokolwiek o niej wiedział. Gdzieś tak rok temu, na jednej z tych naszych szalonych tras, przejeżdżałyśmy koło Olsztyna. Było pięknie. I powstał plan - pojechać właśnie tam.
I tak, powoli, planowałyśmy, żeby nie planować. Zastanawiałyśmy się kogo wkręcić razem z nami.
W końcu skrystalizował się cel: Mazury, dzień: 28 czerwca, ekipa: My
Szczęście albo fatum, ile to razy wyciągamy zapałki, losujemy kartki, gramy w papier, kamień, nożyce, ile to razy oddajemy decydowanie kochanemu, przewrotnemu losowi. Później było milion wejść na stronki pkp, pks w każdym miejscu w województwie małopolskim, podkarpackim, świętokrzyskim, lubelskim, hehe odjechane pomysły (3:30 Radom ;P) Synchronizacja koniec końców całkiem się udała. Więc co, start ;)
Starsze rodzeństwo czuwało nie? i tylko "Adka dzwowni", "Amina dzwoni". Każde kolejne miasto,
Zaklików - Zdziechowice - Lublin - Radzyń Podlaski - Łuków - Siedlce - Sokołów Podlaski - Łomża - Kisielnica - Orzysz - pole 4 km od Mikołajek - Mikołajki

wtorek, 28 czerwca 2011

Dużo stresu, płaczu i nieprzespanych nocy.. a to wszystko po to żeby po 6 godzinach usłyszeć, że jest się jedną z najlepszych. Ja wiedziałam to już od razu, ale Ty musiałaś poczekać żeby ktoś Ci to potwierdził. Celujący. Jedno słowo, a tyle radości. Zasługujesz na to i na wiele innych radosnych słów. :*

położna U.Ś.
GRATULUJE! :* :* :* :*

piątek, 10 czerwca 2011

Zachwycająca zmiana.

Zachwycająca zmiana. Zamiany wprowadzają w życie wiele nowej energii, stawiają przyszłość w jaśniejszym niż dotąd świetle. Kryją w sobie tę niezwykłą moc. Czasem wystarczy zmienić coś małego, czasem zmienia się w naszym życiu zbyt wiele. Sami zarządzamy zmiany, one wpraszają się w nasze życie. Są dla nas zaskakujące, miłe, niespodziewane, nagłe, smutne, przerażające, niewielkie, wielkie. Każda z tych sytuacji jest jednak w pewnym sensie naszym "wszystkim" od nowa. Początkiem, który wyznaczają kupienie sobie nowej sukienki, pomalowanie paznokci lub inne większe lub mniejsze zmiany. Początkiem, który wyznacza wiadomość o czymś ważnym.
Wraz ze zmianą i początkiem, z końcem roku szkolnego i akademickiego, zmianą pory roku i wszystkim innym, a może tak z niczym niezwiązane przyszło mi coś na myśl.

"Życie jest zbyt krótkie, by tracić cenne chwile na bieganie. Jest zbyt piękne, by szalonym sprintem przemierzać skwery i altany. Jest zbyt ulotne, by pozornym truchtem pokonywać, własne przedpokoje, czy też uczelniane korytarze.
Goniąc za iluzorycznym ukojeniem tracimy najlepsze chwile swego życia, życia, które z każdym długim susem przecieka nam między palcami.
Ludzie - nie dajmy się zwariować – czas powiedzieć STOP! Czas zatrzymać się w tym opętańczym biegu, zacząć cieszyć się życiem i powiedzieć – Dziękuję, nie biegam."
Idźmy wiec przez życie powoli, zachwycając się nim. Ciesząc się z gorącego słońca i zimnego deszczu, który nagle spadł z nieba. Dla nas.

niedziela, 15 maja 2011

Sceny jak z filmu

Chyba każdemu przydarzyło się chociaż raz w życiu być taką „gwiazdą własnego życia”, kiedy idąc sobie przez codzienność spotyka nas fabuła filmu klasy B.
Lepsze i gorsze, z tym, że częściej gorsze, przypadki moje, nasze, podsłuchane i zasłyszane, wymyślone, wymarzone

W rolach głównych:
Ona - piękna, w rozproszonym świetle nieskazitelnie czystej łazienki, też cała czysta prosto spod prysznica
Ona– naga
On - jest przypadkowym facetem (nie warto mówić o nim za wiele) i przypadkowo też mieszkają w jednym mieszkaniu
Przypadek-  złośliwy, ma naprawdę perfidne wyczucie czasu
I teraz właściwa akcja:
Klucz w drzwiach łazienki nie został przekręcony, ręcznik leży gdzieś tam, Ona zapatrzona w lustro i nagle wchodzi przypadkowy facet.
Ona - aaaaa! On –<nikt nie pamięta z nadmiaru wrażeń>
Kończąc scenę, wyobraźcie sobie siebie na Jej miejscu

Ona umawia się ze swoim ukochanym w centrum wielkiego miasta, zaraz po swoich zajęciach. Ale na lekcji jej kolega zaprasza ją na kawę. Koniec końców zajęcia kończą się dużo dużo wcześniej, więc ona myśli, że spokojnie zdąży (logistyka nie?) Kiedy oni czekają na kawę, do restauracji wchodzi jej ukochany (nie pytajcie skąd wiedział, w filmach też tego nie mówią). Konsternacja.

poniedziałek, 9 maja 2011

To jest takie przykre, że coś co miało być mimo wszystko, mimo wad i błędów tak o po prostu się zakończyło. Chciałabym walczyć, ale po co skoro chce tylko ja ? Po co walczyć z kimś kto wywiesił białą flagę? Czasami nie rozumiem życia. A może nie życia, a ludzi będących jego największą częścią..
Przykro mi i nadal nie mogę tego pojąć, że coś co było dla mnie tak ważne i wydawało się niezniszczalne odeszło razem z Tobą.

Dajesz mi niepokorne myśli...

niedziela, 27 marca 2011

Siostry

Siostra, lustrzane odbicie mojej duszy.
Choć całkiem inna, potrafi stanąć obok mnie aby spojrzeć na świat moimi oczami. Potrafi stanąć naprzeciwko mnie, aby przeciwstawić się, kiedy popełniam błąd.
Cenne cząstki, które tworzą moje życie. Dopełniają je.
Choćby głosem w słuchawce, chociażby zdjęciem na ścianie.
A najpiękniej przez uśmiech, łzy, smutek, szczęście. Ciszę wymowną, słowa tylko nasze i tylko przez nas rozumiane.
Trzy dusze połączone pewną jednością. Miłością.
H. i D. nie potrafię za Was dziękować tak pięknie jak powinnam.


http://gabra.wrzuta.pl/film/11EtnIXG7bM/katarzyna_groniec_-_bede_z_toba
http://sprytnabacha.wrzuta.pl/audio/7oEYvzvCRgL/renata_przemyk_katarzyna_nosowska_-_kochana

piątek, 25 marca 2011

przepis na coś

Przepis na coś naprawdę złego (nawet nie wiem, jak to zdefiniować dokładnie)

Najważniejsza jest CISZA, ale nie taka przyjemna w lesie o zmroku, tylko taka 'brak słów, brak informacji, emocji, i wszystkiego'.
Jeśli trochę ciężko z prawdziwą ciszą, zawsze można ją stworzyć. Do perfekcji opracowaną strategią jest NIEODPOWIADANIE na słowa mówione, pisane, na słowa trochę bardziej wykraczające poza 'hej co słychać'.
Do tego trzeba dodać STRACH (tylko jakby się tak głębiej zastanowić to przed czym? życiem? U. powiedziała, że 10/10 osób umiera więc skoro i tak nie mamy szans...;)
Jest jeszcze kilka takich słów-kluczy typu CZEKANIE przekraczające granice możliwości (dwucyfrowa ilość miesięcy dla przykładu, ale wiadomo każdy ma inny limit)
Następnym słowem-kluczem jest BEZRADNOŚĆ, kiedy żadne czary, zaklęcia, płacz i przekleństwa są niczym. 

Złote dziewczynki mówią, że antidotum na 'coś naprawdę złego' to 'zapomnienie', ja myślę, że to za mało, potrzeba 'czegoś naprawdę dobrego' i to w wielkich ilościach

[napisałam to tylko po to żeby się z tego beztrosko kiedyś śmiać]

piątek, 11 marca 2011

Dzień Kobiet

To nic, że Dzień Kobiet był 3 dni temu.
Życzę Wam, drogie Panie, samych wspaniałości i niekończącej się radości.
O tej najważniejszej rzeczy na Mi nawet nie wspomnę ; )

Co by Wam nie dokuczał PMS, rzęsy się nie sklejały i żeby najpiękniejsze buty na świecie, które właśnie kupiłyście nie kosztowały na drugi dzień -50%

I żeby różyczki czy tulipany, które dostałyście, nie zwiędły, a czekoladki (albo lizaki, nawet te holenderskie hehe) dodały Wam tylko uśmiechu, a nie kilogramów.

p.s.(będzie egoistycznie, więc ostrożnie) i takich kolegów jakich ja mam, też bym Wam mogła życzyć, drogie dziewczynki, ale nie :) [za dobrze by Wam było]

poniedziałek, 28 lutego 2011

List do J.

Chcę napisac tu dziś do Ciebie parę zdań, które ułożą się w jedno słowo- dziękuję. Moja współlokatorko od początku.

Trzy lata temu. Zaczęło się to pewnie podczas rozmowy na gg. Myślę, że Twoja cudowna pamięc zapisała to dokładniej. Chwilę później siedziałyśmy studiując zawiłości gumtree. Wycieczka do Krakowa i znów gumtree w kawiarence jednego z moteli. Pamiętasz? Nasze oglądanie mieszkań, nie tylko wtedy, ale za każdym razem wiązało się z jakimiś niezwykłymi ludźmi i podróżami. I trafiłyśmy do naszego pierwszego zielonego pokoiku, który po wprowadzeniu się nabrał tak niesamowicie domowego klimatu. Po roku zamieszkałyśmy w kolejnym, niczym zamek, zbudowanym na wzgórzu bloku. Nasz pokój na poddaszu. Okna na niebo. Od kiedy tylko weszłyśmy tam wiedziałyśmy, że to będzie nasz pokój. Następny rok mimo wielkiej chęci pozostania w pokoju na poddaszu odebrał nam go, wzamian ofiarując maleńki pokoik w bloku ze słonecznikiem na oszklonej klatce schodowej. I tak do dziś. Dziękuję.
Za to, że dzieliłaś ze mną swoje życie, że ja swoje z Tobą mogłam dzielic. Za każdy dzień i to co ze sobą niósł. Za wszystko o czym obie wiemy. Dziękuję.
Przepraszam, za wszystko co tego słowa wymaga.
Już bardzo mi Ciebie brakuje.
Moja wspólokatorko od początku.

"Drogi się nie rozchodzą. One biegną właściwym torem."

miłość

Czego oczekujesz od miłości?

Zrozumienia? zaufania? szczerości? spontaniczności? poświęcenia?

Oglądam za dużo filmów przez co mam zbytnio wygórowane wizje związku między kobietą a mężczyzną.
Może wymagam zbyt dużo, a przecież najważniejsze jest Kochać i być Kochanym[?]. To jest właśnie
najbardziej kolorowa rzecz na którą powinno się zwracać uwagę, a nie motylki, wzdychnięcia i trzęsące się ręce.
To kiedyś mija, a ten prawdziwy ON zostaje. Musimy dbać i pielęgnować aby nie stracić tego co jest zawsze
mimo wszystko.. na dobre i na złe póki śmierć..

http://excommunication.wrzuta.pl/audio/9aFGKN7Eyks/wlochaty_pani_a#none

sobota, 26 lutego 2011

Początek

„To co prawdziwie się zaczyna, nigdy się nie kończy”

2002
Byłam kiedyś taka mała, że siedziałam w szkole raczej bliżej tablicy niż tylnych regałów z mnóstwem ‘pomocy naukowych’ - graniastosłupów, słoików z tasiemcami i rybek karmionych kredą.  Kiedyś bardzo nie lubiłam lekcji polskiego.
I właśnie wtedy, jak byłam w podstawówce przyszły harcereczki. Opowiadały nam różne historyjki, pełne epitetów i uśmiechów o swojej drużynie. Pamiętam jak przez mgłę „ogniska”, „podchody”, „przygody”.  Ha, ciekawe czy bym uwierzyła, że wtedy na lekcji polskiego podjęłam decyzję, dzięki której moja droga życia skrzyżowała się z drogami tylu innych osób. Bo tamten dzień zaprowadził mnie do dnia dzisiejszego, mojego pokoju, gdzie w odległości paru metrów leżą kartki z gratulacjami z okazji zdania na prawo jazdy, książki położnicze i superancka lampka z IKEI, która, choć nie możemy tego pojąć, świeci lepiej od mojej z Leroy Merlin (mają te same żarówki żeby nie było). U. chyba ani Ty ani ja, nie zgadłybyśmy co zaczęłyśmy wtedy.

2004
Wszystko ginie w mroku czasu, ale była kiedyś taka noc w zielonej szkole w miejscowości Krzaki, gdy w naszej sali 63+69 była taka dziewczynka. Wtedy nikt jej nie kojarzył ani z gitarrą ani z butelką (nie mogłam się oprzeć żeby tego nie napisać:*) Ciekawe czy ktoś za to pamięta to co pamiętam ja, a mianowicie wielki krzyk, wrzaski i piski, które rozległy się w nocy. Wszystko to za sprawą małej, maluteńkiej myszeczki (tak się teraz zastanawiam czy ona naprawdę istniała). C. miałaś naprawdę głośny początek przynajmniej w moich wspomnieniach.

wtorek, 22 lutego 2011

Dzień Myśli Braterskiej

Każdą z nas łączy między innymi to, że w harcerstwie tkwimy od lat i za nic nie chcemy odpuścić.
Bo to właśnie tu zaczęła się nasza przyjaźń.

'Oto klucz do szczęścia; nie brać rzeczy zbyt tragicznie, robić co możecie najlepszego w danej chwili, życie uważać za grę, a świat za boisko'  - Robert Baden Powell

Nie zamienię tego kawałka chleba do samego końca aż pójdę do nieba..  

poniedziałek, 21 lutego 2011

W oczekiwaniu.

W oczekiwaniu na chwilę spokoju. Na tekst zawierający większą ilośc słów niż domysłów. Słów i domysłów. Na czas, który pozwoli oderwac się od natłoku zajęc, aby stworzyc coś za pomocą liter i wyrazów.
Polecam.
Podając tu zaledwie jedną z piosenek z zaskakującej płyty "Muzyka z serca 2011", zachęcam do przesłuchania jej całej.
Wyjątkowe duety. Zadziwiające połączenia.
Muzyka. Teksty.



czwartek, 17 lutego 2011

Kobieta

'Kobieta.
Tak wyjątkowa iż nie sposób zamknąć ją w ramy słów.
Tajemnicza, zmysłowa, subtelna ...
Piękna w swej indywidualności.
Każda z nas.
Kobieta.'


Od tych słów rozpoczynamy pisanie naszego bloga.
Teksty pisane przez kobiety dla kobiet. 
Tworzone przez cztery dusze.

Zapraszamy do czytania kolejnych notek, komentowania, pisania swoich uwag i spostrzeżeń. Wszelkie sugestie co do treści, poruszanych tematów prosimy kierować na maila.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...