wtorek, 20 grudnia 2011

śnieg

Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań
co za radość gdy saniami tak można jechać w dal
gdy pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań
a przed nami i za nami wiruje tyle gwiazd.


spadł śnieg:) uwielbiam go. może jednak święta będą magiczne? zaczynam je czuć. niedługo "spotkanie rodzinne". Nareszcie wszyscy razem posiedzimy, poplotkujemy i wzniesiemy zdrowie za tych którzy nie mogą z Nami siedzieć oraz za tych którzy śmieją się z nas z góry.


kurcze noo.. Wesołych Świąt ! Nowy rok będzie lepszy niż poprzedni:) zobaczycie:)
E. pozdrów ode mnie Francję:) kiedyś na pewno ją odwiedzę heh:)

poniedziałek, 19 grudnia 2011

po raz czwarty

Dla tych, w potrzebie
Dla tych, którzy wciąż się spieszą
Dla tych co próbują spowolnić swoje myśli byle czym
Dla tych, co się budzą
Ze ślepym bólem głowy
I tych, którzy muszą ciągle być
Którzy będą siedzieć i czekać
Żeby niedziela stała się w końcu poniedziałkiem
Dla tych którzy marniejąPod presją
Żadnych łez nad rozlanym mlekiem

niedziela

Nic nie rób dzisiaj
Daj sobie chwilę odpoczynku
Pozwól zbiec twojej wyobraźni

http://www.youtube.com/watch?v=F_ThqEhSFSQ stąd jest tekst ;)

a tu, od rana do wieczora, tak-jak-chcę :)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Niedziela

Dzisiaj poniedziałek, czyli logicznie.. wczoraj była niedziela. Wy opisałyście inną niż ja, ponieważ nie mam zamiaru pisać o takiej w której nie wydarzyło się nic oprócz kolejnej podróży do Rz.

A więc.. moja wczorajsza niedziela.. od początku. Wstałam, umyłam zęby i doprowadziłam się do porządku. Następnie wybrałam się na ponad godzinne dotlenienie poza dom, gdzie wraz z moim dobrym kolegą K puszczaliśmy piękne lampiony serca do nieba. Na początku nie chciały pofrunąć, ale potem jak pomyśleliśmy sobie prawdziwe życzenia.. nareszcie uniosły się wiele kilometrów nad ziemią. Po powrocie do domu umyłam się i wyszykowałam. Po raz setny oglądnęłam album podróżnika zastanawiając się czy czasem nie wprowadzić jakiś poprawek.. napisałam jedno zdanie, zamknęłam, spakowałam i powiedziałam koniec. Potem liczyła się tylko reakcja. Po kilku godzinach przyjechał po mnie mój najcudowniejszy mężczyzna. Pojechaliśmy tam gdzie zawsze czyli do jego domu. B dała prezent J. Bardzo się ucieszył :) miałam nadzieję, że mój D tak samo zareaguje. On poszedł wziąć prysznic, a ja poszłam poczekać na niego z H i jego mamą. Wyszedł z wanny. Wrócił z prezentem. Usiadł, otworzył i zaczął oglądać. Chwilę to trwało, ale widziałam w oczach radość. Tylko to się liczyło :) Potem oglądnęły inne osoby i też pochwaliły :) Myślę, że było warto.

Potem nie wytrzymując oczekiwania na innych zaczęliśmy jeść. Była sałatka, pyszne ciasto.. Gdy przyszła reszta gości były zdmuchnięte świeczki z których pisało J D. Rozmowy, oglądanie starych filmów ( Uluś od dziecka byłaś oczytana) oraz lampka wina dla smaku.

Po wszystkich emocjach czas do domu. I jak zwykle pożegnanie i mała depresja. Chociaż tym razem była jakaś taka większa niż zwykle.

Tak to była moja niedziela. A dzisiaj poniedziałek. I wszystko wróciło do dziwnej normy.

ps. Duży kubek Nescafe od D oraz pyszna herbata karmelowa od E :* uwielbiam.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...