czwartek, 9 maja 2013

San jest taki płytki, gdzie Beniowej brzeg...


Jak rok temu powiedziałam, że „nie jadę w Bieszczady” to w głębi duszy czułam, że to tylko kwestia czasu jak znowu zapragnę tam być. No i mamy weekend majowy 2013. Nie ma co pisać o całości naszej wyprawy, chociaż całość była świetna od początku do końca. Chciałabym powiedzieć tylko parę słów o odkryciach tego wyjazdu. I nie, nie o tym, że Czartoryja jest wciąż zamknięta (niestety) albo, że nie tylko my zgłaszamy na polu namiotowym na Milce liczbę osób podzieloną przez pół i jeszcze odjąć 3, a najlepiej by było 2 osoby w dwóch namiotach, a samochód to tylko przejazdem. Otóż tym razem będzie o odkryciu źródeł Sanu.
San - rzeka bliska wszystkim ze Stalowej, z wirami, podwójnym dnem, szersza od Wisły w Krakowie, no trudno uwierzyć, że taka wielka rzeka ma swój początek w postaci półmetrowej kałuży. Ale od początku. Żeby dotrzeć na ten koniec świata, a jeśli nie świata to na pewno Polski, należy przejechać najpierw dobre pół godziny samochodem w stronę Mucznego, a dalej Tarnawy Niżnej. Już po drodze wszyscy stwierdziliśmy, że to dzikie miejsca, idealne na kręcenie horrorów. Kilka domów, wielka stadnina, jakieś pegeerowskie budynki… ogólnie odludzie. A i sama droga – same dziury. Właśnie tutaj śmialiśmy się, że można osiągnąć apogeum asfaltości? Czyli że początek ma tu nie tylko San, ale też asfalt ; ). Po kilkunastu kilometrach byliśmy na parkingu w Bukowcu, opuszczonej miejscowości, gdzie w sumie był tylko parking. A tam zaskoczenie – jednak stoi trochę samochodów, więc nie będziemy sami na szlaku. Według mapy mieliśmy ok. 10km do przejścia w jedną stronę. No to w drogę.

   
kałuża ;)


słupek graniczny
słupek 224

Pierwszym fajnym miejscem był cmentarz w Beniowej. Kilka nagrobków, pozostałości po cerkwi i kamienny ołtarz? Z rybą? Albo bardziej ichtiostegą . Kiedyś była to tętniąca życiem wieś, teraz oprócz cmentarza pozostała tylko 300-letnia lipa rosnąca wtedy w centrum wsi (idealne miejsce na oświadczyny – według Asi). Cały czas w oddali widać najwyższe szczyty Bieszczad, pokryte gdzieniegdzie śniegiem. Może widać stąd też Halicz? Robimy tu pierwszą przerwę. Góry sprzyjają różnorodnym rozważaniom, filozoficznym albo dietetycznym. Cóż, wtedy rozmawialiśmy o bekerelach (jednostkach aktywności promieniotwórczej). No ale po ustaleniu, że mimo tego że banany są promieniotwórcze i tak nie przestaniemy ich jeść wyruszyliśmy dalej. Szliśmy cały czas po płaskim ; ) i dotarliśmy do grobu hrabiny. Miała ona na imię Klara, a nie Katarzyna tak jakby pasowało. Kiedyś było to miejsce zapomniane przez Boga i ludzi, zarośnięte, teraz jest tam ładnie, turyści zapalają znicze, ktoś położy kwiaty. Sama hrabina Stroińska i jej mąż Franciszek byli właścicielami tutejszych ziem. Podobno w dzień ich ślubu rozpętała się straszliwa burza, wiatr był tak silny, że zniszczył wiele domów i cerkiew, porywając krzyż z kopuły. Młoda Klara poprosiła wtedy męża, żeby w miejscu w którym wbił się krzyż zbudował nową cerkiew. Franciszek był całe życie zakochany w Klarze i kiedy nagle zmarła kazał na jej grobie wyryć epitafium „tej, która uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi”. Z tego miejsca jest już relatywnie blisko, tylko 40 minut do naszego celu. Ale po drodze mijamy jeszcze punkt widokowy na Sianki. Nazwa wcale nie pochodzi od siana, ale od Sanu (ukr. Sian). Było to takie przedwojenne Zakopane, w czasach świetności mieszkało tu 1,5 tys. ludzi, były kawiarnie, pensjonaty. Nawet sam Piłsudski przyjeżdżał tu odpoczywać. Wszystko to za sprawą linii kolejowej Lwów – Użhorod. Niestety po II wojnie Sianki zostały podzielone między Związek Radziecki i Polskę. Część przydzielona Związkowi Radzieckiemu wciąż jest zamieszkała, część polska została wysiedlona i spalona… Na tablicy z opisem panoramy, odnajdujemy kolejne elementy pejzażu – Opołonek, Pikuj – najwyższy szczyt całych Bieszczad po ukraińskiej stronie. Jeszcze chwilka i dochodzimy do celu.

Kałuża, jak ją chyba już zawsze będziemy nazywać, rodzi rozczarowanie, jeśli o źródle myślało się poetycko, jak o jakiejś fontannie albo chociaż bystrym strumyczku. Nie ma co, źródełko na granicznym jest ładniejsze, ale cóż nie wypływa z niego rzeka o długości 444km. Nieco wyżej jest obelisk z kilkoma informacjami w jęz. ukraińskim. Podana tam jest wysokość źródła 950 m n.p.m. chociaż w rzeczywistości jest o kilkadziesiąt metrów niżej. Może to błąd, może odniesienie do innego morza,  albo chodzi o prawdziwe źródło Sanu, położone jakieś 300 metrów dalej po stronie ukraińskiej, bo to które podziwiamy nie jest stricte „jedynym” źródłem.  Ale tam już iść nie możemy. Podobno ze współrzędnymi geograficznymi  też jest coś nie tak. Sprawdziłam teraz też to o czym mówił Marcin, o problemach z granicą. Bo było tak, że przebieg linii granicznej  ustalał traktat Polski ze Związkiem Radzieckim z 1945 roku, który mówił, że granica przebiega od źródła Sanu wzdłuż górnego biegu. To zamieszanie z umiejscowienie źródła miało na celu odsunięcie granicy od strategicznie ważnej przełęczy Użockiej i biegnącej tamtędy linii kolejowej. Uznanie za źródło Sanu tej kałuży, która jest w rzeczywistości lewym dopływem spowodowało również utratę kilku hektarów ziemi przez Polskę. Ale przy całym ogromie naszego kraju jakoś nam nie szkoda tego skrawka. Jeszcze kilka fotek przy słupku granicznym 224 (polski jest plastikowy – jak wszystko w tym kraju) i czas na powrót. Cała trasa, chociaż dość długa jest przepiękna i naprawdę warta polecenia. Można tu odkryć jeszcze wciąż trochę zapomnianą i dziką stronę Bieszczad.

p.s. dla Asi i nie tylko umieściłam w tekście trudne słowa z naszego wyjazdu. Dla utrwalenia i żeby zabłysnąć na polskim ; )

2 komentarze:

  1. Jak ja Ci tego wszystkiego zazdroszczę :)Tych gór, uśmiechu i w ogóle tego, że tak potrafisz łapać chwile :)Chyba aktualnie też potrzebuje czegoś takiego. Może po 10 czerwca sama poszukam innego źródła gdzieś na końcu. :)

    c.

    OdpowiedzUsuń
  2. J. byłam tam rok temu. Z tatą i rodzeństwem. Sanu opiłam się u źródła, choć nie wiem do tej pory czy to zdrowe. W każdym razie wyjątkowe miejsce.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...