Za namową J w komentarzu pod ostatnią notką postanowiłam w końcu coś napisać.W ramach panującej akcji '4 pory roku' wybrałam temat niedzieli. Niedziela zaczęła się dla mnie leniwie, jako że to ostatni z dwóch dni w tygodniu, w którym nie muszę wstawać po 6. Po tym jak udało mi się jakoś w końcu zebrać pojechałam z mamą do pewnego sklepu, na pierwsze teoretycznie świąteczne zakupy. Gdy wyszłyśmy ze sklepu nie mogłyśmy się zdecydować, którą drogą dojdziemy szybciej do domu (tym razem wybrałyśmy spacer, nie autobus) ja poszłam jedną, mama drugą ścieżką. Tak na marginesie - zawsze miałam ochotę sprawdzić która droga jest krótsza. Okazało się oczywiście, że moja. Wracając samotnie do domu stwierdziłam, że wokół panuje niepokojąca cisza - jak poranek po Sylwestrze w Stalowej. Praktycznie żadnej żywej duszy. Myślę, że dla większości pewnie to był taki mały sylwester, w końcu każdy weekend to powód do świętowania. Wieczorem wybrałyśmy się na ulice Clamart. Spacerowałyśmy między oświetlonymi straganikami, słuchając świątecznych piosenek,oglądając lampki i czując atmosferę świąt - tutaj to wszystko zaczyna się jakoś wcześniej. Mijałyśmy dzieci z watą cukrową i balonami wypełnionymi helem oraz ich usmiechniętych rodziców.
A teraz popijam gorące kakao z piankami marshmallow próbując to wszystko zobrazować, chociaż wiem, że mojego talentu pisarskiego nie da się porównać z opisem niedzieli U.
magicznie emily, wiesz, brakuje tylko adnotacji co miałaś na obiad :):):) bo to ważne ostatnio dla mnie :*
OdpowiedzUsuńCalinka, teraz Twoja kolej :)
Justynka
Emilka nareszcie wiem cokolwiek co u Ciebie:*
OdpowiedzUsuńA ja napiszę wtedy, gdy z nieba spadnie śnieg. :)
Calinka Bździnka
Calina wtedy drugi raz co by nam prężniej tu szło. A teraz dawaj o niedzieli.
OdpowiedzUsuńu.