Jeden dzień – tyle zajmuje przeczytanie tej ponad 400
stronnicowej książki. I mówię nie tylko z własnego doświadczenia. Ale po kolei.
Zarówno moja lubiąca czytać Mama, jak i dwie dużo mniej zaczytane Siostrzyczki
(oj tam, Dzieci z Bullerbyn albo Ania z Zielonego Wzgórza i tak podnoszą Wam statystyki)
poleciły mi całkiem niezależnie od siebie książkę Olgi Rudnickiej „Cichy
wielbiciel”.
Jeszcze nigdy w historii nie było takiej zgodności tych trzech, więc nie mogłam pozostać obojętna. A że w planach nie miałam nic ciekawego (oprócz nauki na tysiąc pięćset sto dziewięćset przedmiotów, wiadomo sesja, w tym na hodowlę czy tam inne rzeczy – znajomi z wydziału zrozumieją to idealnie), no to, że nie było nic ciekawego pomyślałam że-a-co-mi-tam. Pani Autorka jest tylko o rok starsza ode mnie, więc hmm raczej podeszłam do sprawy z dystansem. No ale dobra, czytam. Książka jest o czymś, o istnieniu czego nawet za bardzo sobie nie zdawałam sprawy (i oby tak pozostało) mianowicie o stalkingu, bo tak fachowo nazywa się nękanie i prześladowanie fizyczne i psychiczne. Może nie będę wzorem D. opowiadać całej fabuły. Generalnie – całkiem niezła historia. A na dodatek, co jest trochę straszne – prawdopodobna.
Jeszcze nigdy w historii nie było takiej zgodności tych trzech, więc nie mogłam pozostać obojętna. A że w planach nie miałam nic ciekawego (oprócz nauki na tysiąc pięćset sto dziewięćset przedmiotów, wiadomo sesja, w tym na hodowlę czy tam inne rzeczy – znajomi z wydziału zrozumieją to idealnie), no to, że nie było nic ciekawego pomyślałam że-a-co-mi-tam. Pani Autorka jest tylko o rok starsza ode mnie, więc hmm raczej podeszłam do sprawy z dystansem. No ale dobra, czytam. Książka jest o czymś, o istnieniu czego nawet za bardzo sobie nie zdawałam sprawy (i oby tak pozostało) mianowicie o stalkingu, bo tak fachowo nazywa się nękanie i prześladowanie fizyczne i psychiczne. Może nie będę wzorem D. opowiadać całej fabuły. Generalnie – całkiem niezła historia. A na dodatek, co jest trochę straszne – prawdopodobna.
Oprócz tego, że jest po prostu wciągającą, fajną rozrywką,
może też warto ją przeczytać „ku przestrodze”? Żeby nie być Zuzą, Kamilą,
Mariolą, państwem Rogackich czy nawet Pawłem. Żeby nie zlekceważyć czyjegoś problemu.
piąty raz słucham tej piosenki
OdpowiedzUsuńWow, co za nowy image :)
OdpowiedzUsuńA co do ksiazki to chetnie przeczytam :)
e.
jakoś tak czuję, że spodobałaby Ci się : )
OdpowiedzUsuńCzytałam z zaciekawieniem na nudnych wykładach z psychologii. Trochę mnie przeraziła. /d.
OdpowiedzUsuń